(tekst: Tomasz Jabłoński, Charter Navigator)
Półtora roku temu opisywałem jak pływa się z małymi dziećmi na barce. Wtedy to udaliśmy się z 5-letnim Kubą do Alzacji we Francji (artykuł z wyprawy pod tytułem „Pięcioletni kapitan, czyli rejs barką oczami dziecka” ukazał się w Jachtingu Motorowym). Teraz przyszła pora na niemowlęta.
Trasa rejsu
Start z Krakowa. Cel to baza Nicolsa w miejscowości Wustrau w Niemczech. Pływaliśmy na modelu Sedan 1010. Barka 3-kabinowa z dwiema toaletami. Możliwość sterowania zarówno z mesy, jak i z pokładu. Zbiornik na wodę o pojemności 600 l wystarczał na 2 dni żeglugi. Załoga składała się z dwójki dzieci do 7 miesiąca życia (Julianna 7 miesięcy oraz Maja 4 miesiące), 6-letniego Kuby oraz trójki dorosłych (autor artykułu, żona oraz jej siostra).
Najmłodsze załogantki: Julianna 7 miesięcy, Maja 4 miesiące.
Grupa, która na jachcie raczej by sobie nie poradziła, na barce wypadła całkiem dobrze. Przypomnę raz jeszcze. Nie twierdzę, że pływanie na jachcie jest nudne, nie twierdzę także, że barka jest zawsze lepsza. Po prostu w pewnych okresach naszego życia jest to całkiem fajna forma spędzania wolnego czasu, jeśli ktoś lubi urlop na wodzie. Samo pływanie barką nie jest trudne, a nawet jeśli zdarzy nam się kompromitujący manewr, nikomu z nas nic się nie stanie. Byłem świadkiem jak przez 15 minut, pięciu panów w zaawansowanym wieku próbowało zacumować barkę przed śluzą. Nikt z nich tym się bynajmniej nie przejmował, mimo że prób podejścia było wiele… oj wiele.
Nasza barka Sedan 1010
Planując wyprawę z tak małymi dziećmi trzeba się nieco przygotować. Niestety muszę stwierdzić, że zazwyczaj w tej kwestii kobiety wiedzą dużo więcej niż mężczyźni, tym samym jest mi trudno pisać o wszystkich aspektach. Ameryki nie odkryję, jeśli napiszę, że dzieci są różne. Inaczej znoszą podróż w zależności od wieku. Trasę z Krakowa do Wustrau da się pokonać w 7-9 godzin. Niestety w naszym przypadku nie obyło się bez przygód. Do Wustrau dotarliśmy późną nocą po ponad 11 godzinach jazdy. Dlaczego? O tym za chwilę.
Każdy rodzić wie, że dobrze jest, aby dziecko było śpiące przed wyprawą. Daje nam to już na starcie 1,5 – 2 godzinną drzemkę w aucie. Później różnie bywa. A to karmienie, a to zmiana pieluszki itp., itd. Po drzemce małe dziecko wytrzyma kilkadziesiąt minut w foteliku samochodowym. Tym samym po pewnym czasie wskazany jest postój i rozprostowanie kości. Trudno jest przewidzieć, ile dokładnie postojów będzie wymaganych. Przygotowałbym się na kilkunastominutowy co 3 godziny jazdy. Oczywiście każde dziecko jest inne. Nadmienię, że dla 4-miesięcznej Mai podróż 8 godzinna nie stanowiłaby problemu. Mieliśmy w zanadrzu opcję na czarny scenariusz, a mianowicie, że przyjdzie nam nocować w połowie trasy. Wersja bardzo, ale to bardzo pesymistyczna, ale może warto taką mieć?
W taką podróż należy zabrać różne różniste zabawki dla dzieciaków, ale to sprawa raczej oczywista. Dla mnie nieodzownym gadżetem jest inwerter samochodowy. Dobrym pomysłem może okazać się kubek z opcją grzałki na gniazdko 12 v. Można w nim podgrzać jedzenie dla dziecka (o ile mama nie karmi piersią). Pamiętajmy, że małe dzieci muszą mieć wyrobiony paszport lub dowód osobisty. Zadbajmy o niego kilka tygodni wcześniej (o ile pamiętam, na paszport czeka się do 30 dni) i nie zostawiajmy tego na ostatnią chwilę. Wprawdzie przekraczanie granic w Schengen odbywa się bez kontroli granicznej, niemniej jeśli zostaniemy zatrzymani przez policję czy inny organ kontrolny, trzeba udowodnić, że dzieci w samochodzie należą do nas. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze, kiedy na kilka kilometrów przed niemiecką granicą zatrzymała nas Polska Straż Graniczna. Pamiętajmy, że nieodzownym atrybutem niemowlaka jest jego wózek. Wybierzmy zatem barkę, na którą bez problemu zmieści się cały sprzęt. Przydatną rzeczą są również łóżeczka turystyczne. Nie wszystkie kabiny są wystarczająco duże, aby je pomieścić. Dowiedzmy się zatem wcześniej, czy dany model jest wystarczająco duży. Oczywiście zawsze pozostaje opcja, aby spać z dzieckiem, ale każdy rodzic ma swoje przyzwyczajenia. Należy zabrać również wanienkę do kąpania niemowlaków. Sugeruję wersję dmuchaną. Nie zajmuje ona dużo miejsca w aucie, a na barce sprawdza się w 100%. Część barek Nicolsa posiada pojemne schowki, gdzie można zostawić gabarytowe, a rzadko używane rzeczy.
Tak jak wspomniałem, nasza podróż trwała nieco dłużej niż to było planowane, a wszystko przez roztargnienie kierowcy (muszę się przyznać, że byłem nim ja), który to bazę Nicolsa w miejscowości Wustrau niedaleko Neuruppin, pomylił z położonym 30 km na północ Wustrow. Prawie 2 godziny zajęło nam zlokalizowanie siebie nawzajem, tj. nas oraz menadżera bazy. Jego mina, kiedy nas w końcu ujrzał – bezcenna. Ponoć byliśmy pierwsi, którzy to zrobili. Mam nadzieję, że dzięki artykułowi nie będzie już kolejnych naśladowców.
Baza Nicols w Wustrau
Siłą rzeczy odbiór barki został przeprowadzony na drugi dzień rano. Co ciekawe, barki posiadały na swoim wyposażeniu ster strumieniowy. Proszę mi wierzyć, prościej już się nie da sterować. A zatem, jeśli ktoś ma jeszcze obawy przed czarterem barek, to modele z Wustrau są banalne w obsłudze. Jak jeszcze wiemy co to jest „zacieśniona cyrkulacja”, to możemy być pewni, że wszystko będzie w porządku. (Nadmienię, że manewr ten polega na obrocie jednostką praktycznie w miejscu. W zależności od kierunku jaki chcemy obrać, trzymamy skręcony ster na przykład w prawo, a późnej lekki gaz do przodu na 3-4 sekundy, luz, wsteczny na 3-4 sekundy, luz i proces powtarzamy.)
Jednostki posiadały ogrzewanie, co przy małych dzieciach i wrześniowych temperaturach jest udogodnieniem potrzebnym, o ile nie koniecznym. Niezależnie od jakiej firmy czarterujemy barkę, jeśli mamy na pokładzie niemowlę, koniecznie, ale to koniecznie barka musi mieć ogrzewanie. Oczywiście ma to jedynie uzasadnienie w czarterach, kiedy w nocy czy w dzień występują niskie temperatury. Ogrzewanie w barkach Nicols jest na gaz, a każda kabina czy salon posiadają nawiew. Należy sprawdzić przy odbiorze barki czy wszystkie są sprawne. Ogrzewanie można regulować oraz nie ma problemu z zostawieniem go na noc.
Wustrau i jego okolice są dość prostym akwenem. Nasza trasa wiodła poprzez Wustrau – Lindow – Oranienburg – Wustrau. Na całej trasie śluzowaliśmy się może kilka razy. Akwen dość łatwy. Jeśli ktoś do Berlina ma niedaleko (Wustrau leży około 80 km na północ od stolicy Niemiec), a ma obawy przed czarterem barki, to myślę, że warto wybrać się w to miejsce i nieco potrenować.
Miejscowość Neuroppin
Dla osób posiadających nieco więcej czasu, a przede wszystkim patent (ponoć sternik jachtowy jest akceptowany) sugerowałbym rejs do Berlina. Niestety bez patentu nasza barka poprowadzi nas maksymalnie do „die Schleuse Pinnow” w Oranienburg.
Jest to akwen, gdzie można łowić ryby. Może zatem warto zabrać wędkę? Pozwolenie na 7 dni kosztuje 10 € i 30 € (droższe uwzględnia ryby drapieżne).
W ciągu naszego rejsu niemowlaki sprawowały się niemal wzorowo. Można napisać, że więcej uwagi skupiał 6-letni Kuba, który wchodził właśnie w fazę zadawania pytań niekoniecznie uzasadnionych i sensownych. Wprawdzie na pokładzie nie mieliśmy dzieci z przedziału 1-3 lata, niemniej warto nadmienić, że pływanie z nimi jest już nieco trudniejsze. Zasoby energii muszą gdzieś być spożytkowane. Czasami pokład barki może być niewystarczający. Może na ten temat napiszę już przy kolejnej wyprawie?
Julianna za sterami barki – Kuba z mamą
Powrót do Krakowa przebiegł dość szybko i bez przygód. Tym razem kierowca nie pomylił Krakowa z inną miejscowością.
Ps. Specjalne podziękowania oraz pozdrowienia dla menadżera bazy Franka za cierpliwość w nawigacji i szczęśliwe doprowadzenie nas do celu